Opowieść 10. W PÓŁNOCNYCH REJONACH DZIKIEGO KRÓLESTWA
O tym, gdzie połączyłem przyrodnicze puzzle parków narodowych
22 lut 22
Dziesiątego września 2017 roku, o godzinie piątej czterdzieści pięć rozpocząłem wędrówkę ze schroniska przy Morskim Oku na Rysy, które nazwałem „Wielką Górą”. Od tego momentu kontemplowałem każdy krok, podziwiałem każdy widok i cieszyłem się dźwiękami przyrody, zwłaszcza pieśnią Morskiego Oka. Tego dnia mocno wiało. Na jeziorze wytworzyły się fale. Odbijając się o brzeg wydawały piękne dźwięki przypominające odgłosy bębnów. Nawet to nagrałem. Inspirowały mnie też dźwięki potoków wpadających do jeziora. Po wodnym koncercie rozpocząłem wędrówkę do Czarnego Stawu pod Rysami. Ujął mnie widok wodospadu i jego dzika pieśń. Chwilę odpocząłem. Panorama gór była obłędnie piękna. Wschodzące słońce oświetlało już niektóre szczyty.
„Wielka Góra” zaprosiła mnie do siebie. To miał być znak. Miałem zobaczyć z dołu jej szczyt. Zobaczyłem i podjąłem wyzwanie. Obszedłem Staw pod Rysami i zacząłem wspinaczkę. Otaczały mnie między innymi skalne ściany mięguszowieckich szczytów. Zauroczył mnie wodospad, którego woda pod wpływem wiatru unosiła się do góry. Jakby wracała do miejsca skąd wzięła początek. Do tego zielone trawy obrastające zbocza. Wszystko karmiło moją dziką duszę. O godzinie ósmej ze słowackiej strony zaczęły napływać chmury. Po pewnym czasie z dzikim impetem wlały się na polską stronę. Wiatr się wzmógł. Z łatwością targał mną i atakował. Raz z wielką siłą uderzył mnie w policzek. Pierwszy raz w życiu czegoś takiego doświadczyłem. Było to mocne uderzenie prosto w twarz. Zapiekło i zabolało. Czy był to dziki pocałunek „Wielkiej Góry”? Tak to przyjąłem i z tą myślą poczułem się lepiej, ale droga nie stała się lżejsza. Często musiałem kucać i trzymać się kamieni, aby wiatr nie zerwał mnie ze szlaku. Ratunkiem stały się łańcuchy. Mogłem trzymać się czegoś. Odwagi dodawali mi inni wspinający się wędrowcy. Po półgodzinnym zmaganiu z wiatrem nagle wszystko ucichło. Chmury zakryły wszystko i nie było już pięknych widoków.
Od tego czasu włączyłem „wzrok wyobraźni” i rozpoczął się duchowy etap scalania wszystkich polskich parków narodowych. O godzinie 10:00 znalazłem się na szczycie. Otaczały mnie chmury, dotykał mnie wiatr. Byłem zmęczony, ale szczęśliwy. Postanowiłem poczekać na okno pogodowe. Miało pojawić się za pół godziny. Zjadłem drugie śniadanie i poszedłem spać. Usadowiłem się bezpiecznie, przytuliłem do skały, skuliłem w sobie i zasnąłem. Chrapałem na „Wielkiej Górze” przykryty kołdrą z chmur. Po przebudzeniu nadal tkwiłem w bieli. Pogodowe okno nie przyszło. Było mi coraz zimniej, drżałem, z nosa spadał mi wodospad. Całe szczęście nie podrywał się na wietrze i nie wracał do swoich źródeł. Bałem się, że się przeziębię. Podjąłem decyzję o zejściu. Zanim to zrobiłem, wstałem, wyprostowałem się, stanąłem na górze i radością spojrzałem oczami wyobraźni na całą Polskę. Objąłem sercem wszystkie 23 parki narodowe, nawet w myślach je wymieniłem. Wszystkie przyrodnicze puzzle połączyłem w mojej wyobraźni. Po złożeniu dzikiej układanki szedłem ze szczytu „Wielkiej Góry”.
Jednym z wyzwań wyznaczonych do zrealizowania w Tatrzańskim Parku Narodowym latem, jest wejście z rodziną na wybrany przez siebie górski szczyt i symboliczne scalenie wszystkich 23 polskich parków narodowych. Z „Wielkiej Góry” można oczami wyobraźni zobaczyć panoramę północnych rejonów dzikiego królestwa. Może się to dokonać, jeżeli obierzecie ten Park jako ostatni na swojej trasie. Wtedy łatwiej jest przypomnieć sobie wszystkie obrazy z parków narodowych począwszy od wybrzeża, następnie tych chroniących jeziora, rzeki, puszcze, dno prastarego morza i dziewięć parków tworzących górską granicę terytorium lodowego olbrzyma. Północne rejony dzikiego królestwa są piękne i ukazują niezwykły świat przyrody ściśle związanej z lodowcami.
Przypominam tu jeszcze metaforę z wyspami. Tuż przed zakończeniem Dzikiej Odysei 2015-2017 pobawiłem się kształtami parków narodowych. Ułożyłem z nich dziką pra wyspę – trochę na wzór superkontynentu Pangea. Po złożeniu całej układanki zauważyłem kształt przypominający lwi pazur. Przyrodnicze puzzle nabrały wymownego kształtu, który doskonale odzwierciedlał pochodzenie idei stworzenia autorskiego programu edukacji przyrodniczej. Wszystko przecież zaczęło się na lwiej ziemi w Afryce. Wyspa lwiego pazura jest wyjątkowo zachwycająca. Z całego serca polecam doświadczyć tego wymownego scalenia. Piękno tej scalonej z 23 części krainy jest o wiele większe niż piękno tylko jednego fragmentu.
Krystian Tyrański
twórca Dzikiej Odysei®