Opowieść 4. DZIENNIK EKSPEDYCYJNY
Dlaczego warto go pisać
13 sie 22
Jest późny, letni wieczór. Za oknem słychać świerszcze. Oczy same się zamykają. Dzień był bardzo intensywny. Za mną są liczne wyprawy w teren, przygody, spotkania z pracownikami parku narodowego, rozmowy, przemyślenia. Czuję, że kielich odkryć, myśli i wrażeń wypełniony jest po brzegi. Stoję przed trudną decyzją. Mam trzy opcje: włączam odmóżdżający film z You Tuba, idę spać lub zabieram się do pisania. Wybieram tę najtrudniejszą – przecież Dzika Odyseja to ekspedycja z wyzwaniami. Biorę długopis i zaczynam przelewać wszystko do dziennika. Robiąc to czuję, że zwalniam w sercu miejsce na kolejne odkrycia, staję się coraz lżejszy i potrafię uchwycić najdelikatniejsze powiewy inspiracji. Jutro przyniesie kolejne doświadczenia i niczym fala zaleje te dzisiejsze. Będzie ich szkoda. Doceniam moc mojej pamięci, ale ostatecznie nie mogę na nią liczyć. Piszę długopisem w brulionie, bo myśli układają się jakoś prościej i wszystko naturalnie płynie. Przy dzienniku leży aparat fotograficzny i kamera. Przeglądam zdjęcia i filmy, aby jeszcze szczegółowiej opisać przygody i wydarzenia. Zajmuje mi to ponad godzinę, ale dzięki temu czuję, że lepiej jestem przygotowany do tego co nadejdzie. Rodzą się twórcze pytania, układa się plan kolejnego dnia. Jakoś dziwnie odchodzi zmęczenie, a na jego miejscu pojawia się głęboki pokój i przekonanie, że ten dzień był przeobfity w dobro. Rodzi się wdzięczność Bogu. Ostatnie słowa przelane na papier i zamykam dziennik. Razem z nim zamykam oczy. Zasypiam spokojny ze świadomością, że to co najcenniejsze i najdelikatniejsze zachowałem od zapomnienia.
Nauczony praktyką i doświadczeniem afrykańskich ekspedycji postanowiłem bardzo sumiennie spisywać dzień po dniu wszystkie wydarzenia, przemyślenia i odczucia towarzyszące Dzikiej Odysei. Znalazłem nawet specjalne zeszyty z logotypem National Geographic odpowiadające przygodzie. Afrykańskie ekspedycje spisywałem na kartkach w formacie A4. Teraz, po raz pierwszy – zapisuję wszystko w prawdziwym, podróżniczym dzienniku, który ubrałem dodatkowo w okładkę ze skóry. Afrykańskie safari powoli przygotowywało mnie do tego dzieła. Miałem kolejną szansę podjąć wyzwanie i udało się! Spisałem dwa bruliony. To aż 240 stron. Wszystkie wypełnione są dziką przygodą.
Wartość tego dokumentu będę odkrywał z czasem, bo taka jest dzika natura dzienników podróżniczych. Opisywałem pobyty w parkach narodowych, ale także to, co działo się w moim życiu pomiędzy parkami, pomiędzy wyspami. Zarejestrowałem w dzienniku dwa lata życia. Jak nigdy dotąd. To niezwykły projekt, dzięki któremu podpisuje się pod afrykańską mądrością, że droga równie ważna jest jak sam cel. Dziennik podróżniczy to niezwykły zapis przygód, spotkań, przemyśleń i przeżyć. To także unikatowe notatki z Uniwersytetu Dzikiego Królestwa. Dzikie bogactwo wiedzy. To jest dziennik pachnący dziką przygodą!
Pisanie dziennika ekspedycyjnego uznaję za jedną z głównych aktywności do podjęcia przez uczestników podczas przygody na Szlaku Dzikiej Odysei. Wartość Rodzinnego Dziennika Ekspedycyjnego jest bezcenna. Zapisujcie w nim wszystko co cenne i ulotne. Powodzenia.
Krystian Tyrański
twórca Dzikiej Odysei®