Refleksja rodziny Nowickich z Ojcowskiego PN
Dziennik wypraw
Śladem nietoperzy i ostańców w Ojcowskim Parku Narodowym z rodziną Nowickich
To nasza czwarta tegoroczna wyprawa majowa do Parku Narodowego, tym razem
Ojcowskiego. Rodziny z Dzikiej Odysei odwiedziły go w sierpniu zeszłego roku. My
wybieramy się tam na ten weekend 28 – 30.05. Już w połowie miesiąca, zaczęłam
zadawać sobie pytanie: Czy to jest w ogóle sens rozpakowywać się po takiej podróży,
skoro już za 5 dni wyjeżdżamy ponownie? Przydałby się oddzielny „pokój ekspedycyjny”
przeznaczony na składowanie bagaży. Hmmm… Jak tak dalej pójdzie, to może spróbować
odwiedzić wszystkie 23 Polskie Parki Narodowe nie w 23 miesiące, ale w 23 tygodnie?
Nie myślcie, że takie częste wyjazdy, to taka prosta sprawa. Zwykle w weekend
załatwia się rzeczy, na które nie starczyło czasu w tygodniu. Teraz trzeba je odłożyć na
czerwiec, albo spiąć się jeszcze wieczorami. Uroczystości rodzinne też musimy przełożyć
na inny termin, lub narażając się najbliższym – odwołać. Nie wspomnę o sprawach
finansowych. A pro-po: Może ktoś zechciałby zostać naszym sponsorem? 🙂 Dobrze, że to
już maj i chociaż wyjątkowo mokry i chłodny, mając ciepłe śpiwory, nie straszny nam
nocleg w namiotach. Choć muszę przyznać, że miejsca na polach namiotowych w tym
roku bardzo podrożały.
Na camping „Herkules Pieskowa Skała”, położonym przy samym Ojcowskim Parku
Narodowym, 600 m od zamku w Pieskowej Skale, docieramy jeszcze przed zmrokiem.
Maciek wyszukał to miejsce w internecie, razem z dwoma innymi. Następnego dnia
dowiadujemy się od właściciela, że w sierpniu miały tu bazę rodziny z Dzikiej Odysei.
Przypadek? A może już zaczyna działać magia tego Parku?
Sobota. Budzik w telefonie dzwoni o 6.20. Krople deszczu rozbijają się o tropiki
namiotów. Jaki deszcz?! Tak nie miało być! Leżę w śpiworze i czekam na cud. Nie
nadchodzi. Ubierając się i budząc pozostałych, szukam w głowie plusów takiej pogody:
1. Mała ilość turystów. W najmniejszym parku narodowym w piękną majową sobotę są
ich pewnie tłumy.
2. Brak szoku termicznego przy wejściu i wyjściu z jaskini. Termometr na dworze
wskazuje 9 st. C, a w jaskiniach jest stała temperatura 7 – 8 st. C.
3. Być może większe prawdopodobieństwo zobaczenia w jaskini nietoperzy, które nie
zmieniły jeszcze lokum na letnie, czekając na ocieplenie.
Ta ilość pozytywów jest wystarczająca. Parkujemy niedaleko wejścia do Groty Łokietka.
Jesteśmy pierwszymi i jedynymi chętnymi do zwiedzania. Przewodnika mamy więc na
wyłączność. Niestety nie porywa swoimi historiami. Ja z Wojtkiem byliśmy już kiedyś w
OPN i w jaskini. Dzieci są pierwszy raz. Ta nie robi na nich specjalnego wrażenia. Tak to
już jest, kiedy widziało się wcześniej większe, o dużo bogatszej szacie naciekowej.
Jedynie opowieść o Łokietku, który schronił się tutaj przed czeskim królem, wyróżnia
jaskinię wśród innych. Zimujące w grocie nietoperze, przeniosły się już na okres letni na
strychy domów, do dziupli, czy budek.
Niebieskim szlakiem, prowadzącym przez Wąwóz Ciasne Skałki, dochodzimy do
pierwszego okazałego 15-metrowego ostańca – Bramy Krakowskiej. Robi wrażenie.
Kiedyś biegł tędy szlak kupiecki z Krakowa na Śląsk, stąd nazwa. Według legendy, kiedy
obie skały tworzące bramę się zewrą, nastąpi koniec świata. Wydaje mi się, że mamy
jeszcze sporo czasu…
Białe wapienne ostańce są charakterystycznym elementem krajobrazu Wyżyny
Krakowsko – Częstochowskiej, na której terenie leży OPN. Aż trudno uwierzyć, że to
pamiątka po morzu, które rozlewało swe wody na tym miejscu. Szkielety organizmów
osadzają się na sobie. Powstają wapienie. Te miększe łatwiej i szybciej ulegają erozji.
Woda żłobi jaskinie, tworzą się doliny i ostańce. Ania, nasza mała geolożka, co chwilę
zauważa odciski muszelek, lub amonitów we fragmentach wapienia, np. w kamiennych
schodkach, czy podłodze w barze. Maciek, widząc skałki, od razu szuka wzrokiem
dogodnych chwytów do wspinaczki. Do tej pory nasze dzieci znały Jurę Krakowsko –
Częstochowską właśnie głównie od strony wspinaczkowej.
Obok Źródełka Miłości, Doliną Prądnika dochodzimy do zielonego szlaku, aby
wspiąć się nim na grzbiet i dalej do jaskini Ciemnej, gdzie mamy zarezerwowane bilety na
wejście. Mijamy charakterystyczną skałkę w kształcie dłoni. W jaskini w 2008 r. zostały
odnalezione najstarsze w Polsce szczątki człowieka – kości dłoni neandertalskiego
dziecka. Pan przewodnik swoimi opowieściami przybliża nam postać praczłowieka.
Wchodzimy do groty, a tam niespodzianka. Wysoko, z sufitu zwisa głową w dół kolonia
nietoperzy. To podkowce małe. Jeden z nich, jakby wytypowany przez rodzinę
reprezentant stadka, śpi w pewnym oddaleniu od reszty, dużo niżej, tak żeby turyści mogli
go dokładniej obejrzeć. Wygląda jak czarny tulipan z nóżkami. Przewodnik oświetla go
latarką, bo w całej jaskini nie ma innego źródła światła, żeby właśnie nie zakłócać snu
małym skrzydlatym ssakom. Jaskiń w OPN jest ponad 700 i żyje w nich aż 17 różnych
gatunków nietoperzy. Wszystkich występujących w Polsce jest około 25. Nietrudno się
dziwić, że to właśnie nietoperz stał się symbolem Parku.
Dochodzimy do budynku z Ekspozycją Przyrodniczą w Ojcowie, a w nim: wystawa
dotycząca zagadnień geologicznych, bardzo realistyczna rekonstrukcja jaskini, olbrzymia
makieta OPN, ciekawe przedstawienia flory i fauny, stanowiska 3D z przepięknymi
zdjęciami makro owadów, grzybów, drzew i krzewów, roślin naczyniowych. Jedyne, co
mogę zarzucić, to zbyt krótki czas przeznaczony na zwiedzanie.
Mijając Zamek Kazimierzowski w Ojcowie, kierujemy się szlakiem trawersując Złotą
Górę, dalej Doliną Sąspowską do Groty Łokietka i na parking, na którym zostawiliśmy
samochód. W drodze powrotnej na camping zatrzymujemy się jeszcze przy kaplicy na
Wodzie i Pustelni bł. Salomei. Przez cały dzień pada, z krótkimi przerwami. Jest zimno,
ale to nie przeszkadza, żeby złapała nas dodatkowo burza. Parasole stały się
najważniejszym przedmiotem na naszych majowych wyprawach.
30 maja. Niedziela budzi nas jaskrawym słońcem, co niestety nie wróży ładnej
pogodzie. Piechotą docieramy do Zamku w Pieskowej Skale, zwiedzamy dziedziniec,
ogrody, lamus, krużganki i … zaczyna lać. Następne dwie godziny poświęcamy na
wystawy wewnątrz zamkowych komnat, więc deszcz nam nie przeszkadza. Cofamy się w
czasie aż do średniowiecza, aby zakończyć naszą artystyczną podróż przy sztuce
współczesnej.
Chyba najbardziej znany ostaniec w OPN – Maczuga Herkulesa przyciąga dużą
ilość turystów, mimo niepewnej pogody. Do samochodu wracamy dopiero około 16.00, bo
powrotna droga z zamku (a właściwie Maciek) prowadzi nas naokoło przez Dolinę
Zachwytu. Dużo błota, mokro, na wapiennych skałkach bardzo ślisko, ale wokół aż kipi
zielenią. Na łąkach i przy strumieniach królują żółte jaskry. Na zboczach pasą się konie ze
źrebakami… Wiosna trwa… Następna ekspedycja już w czerwcu!