Refleksja rodziny Czajek ze Słowińskiego PN

Dziennik wypraw

Czajki w Słowińskim Parku Narodowym

Nareszcie upragnione lato i wakacje! I długo wyczekiwany przeze mnie Słowiński Park Narodowy. To nasza kolejna wizyta w tym parku i jesteśmy w nim zakochani – jest tu wszystko czego można potrzebować w wakacje – piękne lasy, klimatyczne jeziora, spławna rzeka, soczyście zielone lasy i wisienka na torcie – najpiękniejsze plaże nad Bałtykiem. A te cudne plaże są na szczęście oddalone od kurortów co sprawia, że można się nimi cieszyć bez tłumów, podziwiając minimalistyczny krajobraz ciągnący się po horyzont.

Do Smołdzińskiego Lasu, dotarliśmy późnym popołudniem, ale zaletą czerwcowych wieczorów jest to, że są bardzo długie. Dzięki temu jeszcze tego samego dnia udaliśmy się na plażę podziwiać piękny, pomarańczowo różowy zachód słońca. Magia plaży i falującego morza działa niezawodnie – jak zwykle mogłam zaobserwować jak dzieci wchodzą w swoje światy wyobraźni otwierając w głowach miejsca na sobie tylko znane historie. Widać wrażliwość na hipnotyczne działanie morza jest u nas dziedziczna.

Kolejnego dnia czekały nas wyprawy z pracownikami Parku Narodowego. Pierwszym punktem jaki odwiedziliśmy była platforma widokowa na Gardeńskich Lęgach. Pani Maria opowiedziała nam o topografii SPN, o ochronie czynnej na polderach i przedstawiła nam gatunki ptaków, które można obserwować nad jeziorem Gardno.

W Smołdzinie, naszym drugim punkcie, pan Wojciech opowiedział nam o przepławce dla ryb wędrownych na rzece Łupawie. Niesamowicie było posłuchać prawdziwego pasjonata, który sprawił, że projekt wykonany na papierze przeszedł przez wszystkie nudne procedury wymagana przez finansowanie i stał się rzeczywistością. Smutne jest to, że ludzie muszą tak dużo wysiłku poświęcać, aby poprawić jakość życia zwierząt, którą wcześniej sami popsuli.

Ostatnim punktem było Muzeum SPN w Czołpinie, gdzie dzieci uczestniczyły w warsztatach “Jantar – złoto Bałtyku”. Dzieci nie tylko poznały pochodzenie i właściwości złota północy, ale także miały szansę wykonać swoje własne “bursztyny” z żywicy epoksydowej.

Na finał zwiedziliśmy muzeum, byliśmy jednak już zbyt zmęczeni, aby poświęcić wystawom uwagę na jaką zasługiwały.

Ogromne wrażenie zrobiła na nas wydma Czołpińska, na którą wspięliśmy się następnego dnia. Dzieci już dość mocno narzekały, że chcą iść na plażę i nie mają ochoty oglądać wydmy – przecież już wcześniej widzieli górki z piachu, które trzeba przejść aby się dostać na plażę, a ja nie bardzo umiałam ich przekonać, że warto i użyłam starego jak świat argumentu: Idziemy, bo ja tak mówię.

Dzieci przestały podważać zasadność wycieczki kiedy wspięliśmy się na pierwsze piaskowe wzgórze i przed nami rozciągnął się pustynny krajobraz.

Może to nasza ignorancja, ale nie byliśmy gotowi na tak wielkie piaskowe widowisko, jakie nas czekało. Wydma Czołpińska wygląda jak sceneria z filmu fantasy. Piasek porośnięty ostrymi trawami ciągnie się po horyzont i po każdym kolejnym wzniesieniu pojawia się kolejne. A potem jako zwięczenie za ostatnią górką pojawia się w oddali morze. Efekt niesamowity i zostanie pod powiekami na długo.

Nocowaliśmy na campingu Classic-Camp w Smołdzińskim Lesie i mogę go z czystym sumieniem polecić wszystkim miłośnikom ciszy i spokoju połączonej z dobrym standardem campingowej infrastruktury.

To na co się nie przygotowaliśmy wystarczająco, to pogada. Po upalnym czerwcu w Warszawie, trudno nam było przestawić się podczas pakowania na myśl o niższych temperaturach. Tymczasem wieczory i noce były naprawdę chłodne i mokre – praktycznie co wieczór pojawiała się gęsta mgła. To znowu z samego rana (czyli ok 4) jak tylko pojawiało się słońce, namiot nagrzewał się i robiło się parno. Na plaży wiał silny wiatr i temperatura oscylowała w okolicach 20 stopni. Dzieciom w morskich szaleństwach to oczywiście nie przeszkadzało, ale ja siedziałam zawinięta z bluzy i ręczniki. Dopiero ostatniego dnia można było swobodnie plażować ciesząc się ze słońca pieszczącego skórę.

Zdecydowanie polecamy zwiedzanie parku na dwóch kółkach. Nawet zwykłe dojechanie do plaży jest znacznie łatwiejsze jak się ma rower. Dzięki rowerom mogliśmy znacznie szybciej dotrzeć do różnych punktów parku i dzięki temu byliśmy mniej zmęczeni niż bylibyśmy po pieszych wycieczkach.

Zobacz refleksje innych rodzin

Rodzina Łodzińskich w Słowińskim PN

Skarbiec Rodzinnych Wspomnień

Refleksja rodziny Nowickich ze Słowińskiego PN

Rodzina Nowickich

Refleksja rodziny Łuszczaków ze Słowińskiego PN

Rodzina Łuszczaków

Filmy
Zobacz filmy
Refleksje
Zobacz refleksje
Podcasty
Zobacz podcasty
Twórczość
Zobacz twórczość

Kontakt

Chcesz przeżyć przygodę?
Skontaktuj się z nami!

tel: +48 509 818 228 email: biuroprasowe@dzikaodyseja.pl

Formularz kontaktowy