Refleksja rodziny Czajek z PN Bory Tucholskie

Dziennik wypraw

Czajki w Parku Narodowym Bory Tucholskie

Na pole namiotowe w Małych Swornychgaciach dojechaliśmy wczesnym popołudniem i byliśmy zachwyceni jego kameralnością i bliskością jeziora. Pole namiotowe “Za Mostem” jest położone w lesie, więc bez problemu można znaleźć zacienione miejsce na namiot, co po pełnym słońcu w Słowińskim Parku Narodowym było bardzo pożądane. Sanitariaty może nie urzekały, ale były i spełniały swoją rolę. Za to poczucie bliskości z naturą i widok na jezioro z namiotu wynagradzały wszystko.

Niezależnie jednak od uroków pola namiotowego, na pogodę wpływu nie ma nikt. O ile pierwsze popołudnie w Borach Tucholskich minęło pod hasłem gorąca i słońca, o tyle kolejny był chłodniejszy, a po południu pojawił się deszcz i silny wiatr. Na szczęście deszcz, choć intensywny, był krótki i nie zalało nam namiotu, ale mój wewnętrzny pedant cierpiał z powodu przyklejających się do podłogi mokrych traw i igieł. Resztę popołudnia spędziliśmy susząc to co zmokło i przygotowując się na następną falę deszczu – na niebie bardzo się kotłowało. Zaletą silnego wiatru było to, że wszystko schło dość szybko i do namiotu nie wlatywały żadne owady.

Następnego dnia wiatr nie ustawał i postanowiliśmy uciec przed nim do lasu. W lesie było zdecydowanie spokojniej. Wiezienie rowerów przez pół Polski ponownie opłaciło się. Jednym z wyzwań w Parku Narodowym Bory Tucholskie było zobaczyć jak najwięcej jezior. Rowery zdecydowanie pomagają w szybkim przemieszczaniu się i ostatecznie udało nam się przejechać 35 km trasę zahaczając o 13 jezior. Znalezienie kolejnych jezior mobilizowało dzieci do wysiłku i sprawiło, że wycieczka miała cel. Przy każdym jeziorze zatrzymywaliśmy się, sprawdzaliśmy na mapie jego położenie i nazwę i omawialiśmy nasz kolejny cel. Mimo wszystko były momenty kiedy dzieci narzekały i nie chciały jechać dalej, a ciągłe przystanki działały nam na nerwy. W przyszłości musimy przemyśleć stawianie sobie mniej ambitnych planów tak, aby dorośli nie czuli rozczarowania z powodu niespełnienia oczekiwań, a dzieci nie czuły zbyt wielkiej presji. Ostatecznie mimo kilku spięć wszyscy byli bardzo zadowoleni, zwłaszcza, że ostatni fragment trasy z Funki do Małych Swornychgaci przebiegał bardzo dobrze przygotowaną ścieżką rowerową w czasie której można było rozpędzać się z górki i sprawdzać kto dalej dojedzie pod kolejną górkę. W Małych Swornychgaciach zjedliśmy zasłużony obiad w Restauracji Małe Swory. Tamtejsze jedzenie bardzo nam odpowiadało i poczuliśmy zasłużoną błogość w żołądkach.

Podczas naszej wycieczki przejeżdżaliśmy przez fragment lasu, który został dotknięty nawałnicą 3 lata temu. Widok połamanych, powyginanych drzew był bardzo przygnębiający i pokazywał, jak wielki respekt powinniśmy mieć do sił natury. Należy jednak pamiętać, że lasy sosnowe, zasadzone przez ludzi w celu pozyskiwania drewna, są lasami monokulturowymi i nienaturalnymi, a w związku z tym znacznie bardziej narażonymi na wszelkie ataki zarówno atmosferyczne jak i na ataki chorób drzew lub szkodników. Naturalny las, w którego skład wchodzą różne gatunki drzew rosnących powoli powinien być znacznie bardziej odporny na takie wydarzenia.

O tym wszystkim myślałam nocą, kiedy schowani w namiotach słuchaliśmy szalejącego na zewnątrz wiatru. Zastanawiałam się kiedy jest ten moment, gdy dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy zwinąć obozowisko i schronić się w jakimś solidniejszym miejscu. Na szczęście wiatr robił znacznie więcej hałasu niż faktycznie był zagrożeniem i nie było potrzeby podejmowania dodatkowych środków bezpieczeństwa.

Zobacz refleksje innych rodzin

Rodzina Łodzińskich w PN Bory Tucholskie

Skarbiec Rodzinnych Wspomnień

Refleksja rodziny Łuszczaków z PN Bory Tucholskie

Rodzina Łuszczaków

Filmy
Zobacz filmy
Refleksje
Zobacz refleksje
Podcasty
Zobacz podcasty
Twórczość
Zobacz twórczość

Kontakt

Chcesz przeżyć przygodę?
Skontaktuj się z nami!

tel: +48 509 818 228 email: biuroprasowe@dzikaodyseja.pl

Formularz kontaktowy