Refleksja rodziny Czajek z Bieszczadzkiego PN

Dziennik wypraw

Czajki w Bieszczadzkim Parku Narodowym

Wstyd przyznać, ale nigdy wcześniej nie byliśmy rodzinnie w tych kultowych górach. Dlatego bardzo się cieszyliśmy, że nadszedł czas na Bieszczady, które są synonimem wolności, oderwania od cywilizacji, przygody i dzikości.

Nocowaliśmy w Terenowej Stacji Edukacji Ekologicznej w Suchych Rzekach i na pewno nie była to oderwana od cywilizacji dzika noclegownia. Bardzo estetyczny, czysty budynek z wygodnymi prosto urządzonymi pokojami i fantastycznie wyposażoną kuchnią. A to wszystko w otoczeniu lasu, z szumem strumienia za oknem. Czy można chcieć czegoś więcej? Przy kolejnej wyprawie do BdNP na pewno również się tu zatrzymamy, a że wrócimy w Bieszczady to pewne. Pewne, bo ledwo je liznęliśmy i mamy ogromne poczucie niedosytu.

Przyjechaliśmy w czwartek wieczorem i w piątek, korzystając z pięknej słonecznej pogody wybraliśmy się na Tarnicę. Dzieci miały okazję wypróbować swój nowy sprzęt turystyczny, który dostały z okazji urodzin, i tak wyposażeni w kijki do wspinaczki, górskie buty i plecaki z termosami w środku, wystartowaliśmy z Wołosatego. Zresztą nie tylko my, bo amatorów zdobycia tego szczytu było mnóstwo i szlak był mocny zapchany. Chociaż nie aż tak, żeby uzasadnić chodzenie poza wyznaczoną trasą, co uskuteczniało mnóstwo osób. Bardzo mocno nas to uderzyło, bo ludzie szli równolegle do ścieżki zaraz obok bardzo licznych znaków z nakazem trzymania się szlaku. Na przełęczy widzieliśmy wręcz grupy ludzi siedzących na połoninach i patrzących się prosto w tabliczki z zakazem wejścia na połoniny…

Pomijając jednak te dziwy, widoki były wprost zachwycające! Na szczycie wiał bardzo silny wiatr, który dodawał jeszcze dzikości surowym widokom rozpościerającym się dookoła. Czułam się jak na planie filmowym Władcy Pierścieni i tylko czekałam aż w oddali zobaczę biegnących po wzgórzach Legolasa, Aragorna i Gimlego.

Następnego dnia mieliśmy zaplanowane spotkanie z pracownikami Parku i zajęcia edukacyjne w grupach. Pogoda znacznie się popsuła, było deszczowo, ale na szczęście nie aż tak, żeby dobry zestaw przeciwdeszczowy nie dał rady. Wygląda na to, że nazwa naszej grupy – Mokrzy Suchorzecznicy, okazała się prorocza.

Wyposażeni w tajemnicze pudełka i siatki wybraliśmy się nad małe oczko wodne, a później nad strumień, aby badać różnice między mieszkańcami wód stojących i płynących. Zajęcia były bardzo atrakcyjne dla dzieci, które cieszyły się mogąc wyławiać owady i inne żyjątka z wody i jestem pewna, że sporo zapamiętali z tak praktycznej lekcji.

Poczuliśmy jednak nutkę zazdrości, kiedy wróciła druga grupa opowiadając o mnogości napotkanych w mokrym lesie salamander. Też chcieliśmy zobaczyć salamandrę na żywo, dlatego po zakończeniu naszych zajęć udaliśmy się raz jeszcze na bardzo uważny spacer. Już straciliśmy nadzieję i zaczęliśmy wracać do Stacji (czekało nas jeszcze tego dnia ognisko), kiedy nagle Emilka wypatrzyła przemykającą przez trawy wzdłuż ścieżki salamandrę! Oto była, taka jak powinna być, smoliście czarna z jadowicie żółtymi plamkami, błyszcząca od wilgoci. Poczuliśmy się prawdziwi dzicy odkrywcy.

Po południu mieliśmy zaplanowane ognisko w Wołosatem. Pogoda nadal była deszczowa, ale to nie przeszkadzało nam spędzić miłych chwil w towarzystwie pozostałych dzikoodysejowiczów. Dzieci świetnie się bawiły biegając w deszczu.

W niedzielę koniecznie jeszcze chcieliśmy pójść na wycieczkę. Znaczy dorośli, bo dzieci nie chciały. Zaplanowaliśmy wyprawę na przełęcz Orłowskiego z nadzieją na dzikie krajobrazy.

Niestety po przejściu niespełna jednego kilometra Tymona rozbolał brzuch uniemożliwiając dalszy spacer.

Ten wyjazd był dla nas trudny. Pojawił się kryzys współpracy i cierpliwości. My, rodzice, chcieliśmy więcej i czuliśmy wielki niedosyt i rozczarowanie. Dzieci miały inne priorytety, które trudno im było nazwać. Było sporo kłótni, sporo pretensji. Ale trudno oczekiwać, żeby zawsze było różowo i słodko. Kolejne wyjazdy na szczęście przebiegły w lepszej atmosferze i mimo kryzysu postanowiliśmy kontynuować wyzwanie. A w Bieszczady wrócimy, aby je odczarować i zapisać jeszcze raz w pamięci z uczuciem satysfakcji i spełnienia.

Zobacz refleksje innych rodzin

Rodzina Łodzińskich w Bieszczadzkim PN

Skarbiec Rodzinnych Wspomnień

Refleksja rodziny Nowickich z Bieszczadzkiego PN

Rodzina Nowickich

Refleksja rodziny Łuszczaków z Bieszczadzkiego PN

Rodzina Łuszczaków

Filmy
Zobacz filmy
Refleksje
Zobacz refleksje
Podcasty
Zobacz podcasty
Twórczość
Zobacz twórczość

Kontakt

Chcesz przeżyć przygodę?
Skontaktuj się z nami!

tel: +48 509 818 228 email: biuroprasowe@dzikaodyseja.pl

Formularz kontaktowy