Rodzina Łodzińskich w Wielkopolskim PN

Dziennik wypraw

Rodzina Łodzińskich w Wielkopolskim PN

Wielkopolski Park Narodowy – żywe muzeum form polodowcowych

Z wielką nadzieją i ciekawością startowaliśmy naszym dzikobusem Toyoty  z Borów Tucholskich w stronę Poznania. Cóż może chronić i pokazywać ciekawego park w centrum Polski…? Ani góry ani morze, cóż więc takiego może być dla nas fajnego w Wielkopolskim Parku Narodowym…?

A jednak, ta wizyta okazała się kluczowa na drodze naszej odysei. Jednym z głównych bohaterów a może najważniejszym całej epickiej opowieści naszego Krystiana, na której zbudowana jest trasa naszej podróży i przyrodnicze opowieści jest przecież Lódwilk…lądolód który kształtował tereny dzisiejszej Polski. Okazało się, że to właśnie tutaj, na terenie Wielkopolskiego Parku narodowego tysiące lat temu Lódwilk zakończył swoją wycieczkę z dalekiej Skandynawii,  i pozostawił po sobie żywe muzeum form polodowcowych, które dzisiaj możemy podziwiać na terenie Parku.

Wyjątkowe walory przyrodnicze obszaru wielkopolskiego Parku Narodowego dostrzegł na początku lat dwudziestych ubiegłego wieku botanik , profesor Uniwersytetu Poznańskiego, Adam Wodziczko.  Podjął działania zmierzające do jego prawnej ochrony. Początek tych starań to 1922 rok. Starania te nie były łatwe, ponieważ w tym czasie w Polsce nie istniał jeszcze żaden park. Oficjalnie Park otworzono 16 kwietnia 1957 roku, czyli 25 lat po jego symbolicznym otwarciu w 1932 roku.

Dodam, że profesor Wodiczko był również inicjatorem utworzenia Słowińskiego i Drawieńskiego Parku Narodowego. I chwała mu za to.

W jednej z gablot muzealnych znalazłam wiersz napisany na jego cześć przez studentów.

„Wdzięczni ci jesteśmy , szlachetny Profesorze,

W miejscach Twej Pamięci pochylamy głowy,

Dzięki Tobie tez poszczycić się może

Ziemia wielkopolska – Parkiem Narodowym

Gdy poznałeś ten jej  krajobraz najpiękniejszy

Wśród leśnych wzgórz, jezior, pól i łąk przy Warcie-

Prułeś im, boś kochał jak ziemie chłop tutejszy :

„Wciąż cudze chwalicie, a swego nie znacie”

 

Walczyłeś o ten Park dla nas ćwierć wieku prawie,

Wspominając o tym, łza w oku się kręci

Wreszcie triumfujesz w Wielkopolsce, w Warszawie,

Ale jak to bywa- niestety po śmierci

 

W serdeczniej zadumie jak Park szeroki, długi,

W dni wolne od pracy, w niedziele i święta

Słuchamy jak Twoje przyrodnicze zasługi

Wyśpiewuje słowik, tutejszy poeta

 

A sędziwie drzewa, co z Tobą rozmawiały,

Wzruszone do głębi, proszą wszystkie kwiaty

Aby jak najdłużej cudnie kwitły, pachniały,

Tam, gdzie rozpoznają Twoich kroków ślady…

 

Miło nam w ramionach tych drzew, wody i słońca

Szkoda tylko, że czas tak szybko płynie,

W murach jak te mrówki trzeba ganiać bez końca

Jak nie zazdrościć ptakom i zwierzynie.

 

Pięknie tu. Pragniemy poznać każdy zakątek,

Podziwiać nie tylko wciąż góry i morze.

Tyś winien żyć wiecznie, by ratować przyrodę,

Brakuje nam Ciebie, Panie Profesorze

 

Wizyta w centrum edukacji ekologicznej WPN

W sobotę rano zostaliśmy podzieleni na 4 grupy, aby wymiennie zdobyć 4 wyzwania na terenie Parku. Nasza przygoda rozpoczęła się w siedzibie parku na wystawie edukacji ekologicznej WPN. Naszym przewodnikiem tego dnia była urocza, niedawno powołana na swoje stanowisko Pani Kierownik Działu Edukacji.

Opowiedziała nam, skąd przyszedł lądolód i jak to się stało że przybył na tereny naszej Polski. Przypomnieliśmy dobie że Lódwilk przybył do nas z dalekiej Skandynawii i dwadzieścia tysięcy lat temu i zatrzymał się  na 45 km na południe od terenu dzisiejszego Parku Wielkopolskiego. Wysokość czoła lodowca na wysokości Poznania sięgała wtedy 3 wysokości wieży Eifla, a w samej Skandynawii trzech i pół kilometra.

Ta ogromna masa ukształtowała dzisiejszy teren WPN. Głównymi elementami natury są trzy rynny w jeziorne  na których są zlokalizowane nasze parkowe wyzwania- jezioro Góreckie i jego otoczenie. Oz- najdłuższy w Europie grzbiet  polodowcowy o długości 37 kilometrów oraz  góra Pożegowska, czyli  morena czołowa naszego lodowca.

 

Pozostałości epoki lodowcowej

Ten teren jest tak plastycznie ukształtowany, bo tu był ił, z której jak z plasteliny lodowiec wycisnął morenę i inne górki i ozy. W czasie tego wielkiego lodu na terenie tym żyły konie, mamuty, nosorożce, tury. Dinozaurów nie było. Odkopane kości tych zwierząt dzieci mogły zobaczyć w gablocie wystawowej.

Przeważają tutaj lasy sosnowe, ale park dąży do przebudowy monokultury w lasy mieszane. W dioramie dzieciaki odgadywały nazwy dzisiejszych mieszkańców parku- dzika, lisa, bażanta, jelenia i jego żonę łanię, kozła i jego żonę sarnę, w norce borsuka, a na drzewach jastrzębia , kormorana oraz bielika. Nazwa tego ostatniego drapieżnika bierze się z stąd, że wraz z wiekiem jaśnieje…jak człowiek siwieje, a bielik bieleje….Ten piękny ptak  żyje ok 30 lat.

Zwierzęta te są wypchane i mają pochodzenie powypadkowe.  Dochodzimy do gabloty z sowami, a tak śliczny Puszczyk, który jest symbolem WPN.

Charakterystyczne  dla niego jest lekko brązowe – szare upierzenie i czarne oczy.  W parku istnieje 50 par. Okres lęgowy puszczyka trwa 30 dni. Lubią się opalać, dlatego jak jest słońce wychodzą z budki i grzeją się na słońcu. Ciekawostką jest to, że oprócz rodzimych zwierząt w gablocie są jenoty i szopy- jako gatunki inwazyjne- obce- uciekinierzy z innych krajów. Szop z  Kanady, a jenot z Azji. dzisiejsze szkodniki parkowe, o czym z ubolewaniem mówi nasza Pani przewodnik.

W akwarium wystawowym pływają z jednej strony ryby drapieżne- szczupaki, węgorze, sumy,  a z drugiej ryby roślinożerne. Akwarium zostało podzielone aby uniknąć scen z igrzysk śmierci.  Aby ryby się wzajemnie nie pożerały, co zdarzało się wcześniej bardzo często.

Na tarasie przed siedzibą parku omawiamy galerię głazów polodowcowych, a potem spacerujemy nad brzeg jeziora do uroczej altanki, z której widać wyspę na jeziorze góreckim. Podobno w gęstwinie lasu są piękne ruiny zamku.

 

Na tropach lądolodu, czyli ścieżka dydaktyczna do Szwedzkich gór

Po wizycie w siedzibie WPN udajemy się na uroczą ścieżkę dydaktyczną z Osowej Góry do Szwedzkich Gór. Mamy szczęście, tego dnia nie ma zbyt wielu turystów. Ścieżka wiedzie śródleśnym, zacienionym chodnikiem, czyli idealnym traktem na gorący dzień. Naszym zadaniem jest dojść do celu ozem- takim jakby grzbietem uformowanym przez lodowiec , do punktu widokowego (wzniesienia zwane Szwedzkimi Górami), gdzie będzie na nas czekał pracownik parku z garścią ciekawych informacji i opowieści o danym terenie. Na szlaku napotykamy na doskonale przygotowane tablice dydaktyczne, z krótkimi opisami roślin, zwierząt i innych cudów natury napotykanych po drodze.

Spodobała mi się bardzo forma tych opisów…Na przykład,  żaba moczarowa sama opowiada o sobie, o swoich preferencjach, co lubi, czego nie lubi… o tym czym się różni od innych żab albo dlaczego zmienia się na kolor na niebieski….. Taki pomysł na przekazywanie wiedzy jest świetny…Myślę że dzieci dużo łatwiej zapamiętają osobiste spotkanie z żabą lub ważką i więcej informacji wyniosą z takiej formy przekazu , niż z czytania jakiś naukowych  elaboratów na ich temat. Z resztą cały pomysł dydaktyki WPN jest na wskroś nowoczesny i pomysłowy pod tym kątem. Spotkanie na Szwedzkich górach też było dowodem na pomysłowość i kreatywność pracowników działu edukacyjnego. Mimo żaru i duchoty, zmęczone dzieci porwane zostały zagadkami i śmiesznymi rebusami o zwierzętach i otaczającej nas tego dnia przyrodzie. To lubię w naszej dzikiej Odysei. Edukacja przyrodnicza dzieci na najwyższym poziomie. Prawdziwy Uniwersytet przyrody dla najmłodszych.

O owocach tej dwuletniej już, nauki, mogliśmy się przekonać w siedzibie WPN, w czasie porannej wizyty w salach wystawowych, kiedy to nasze dzieci odpowiadały bez zawahania na wszystkie pytania naszej pani przewodnik, a w pewnym momencie zachwycona poziomem wiedzy naszej Emilki pani Dyrektor w żartach zagwarantowała jej pracę w przyszłości w Centrum edukacji WPN. Dla potwierdzenia zaawansowanej wiedzy naszych dzieci, podobna propozycja padła od innego pracownika parku, na spotkaniu na Szwedzkich górach.  Była kupa śmiechu i radość , kiedy powiedzieliśmy, że już taka propozycja była rano z ust samej Pani Dyrektor.

No i oczywiście pracownicy parku zauważyli, że jesteśmy pierwszą grupą, w której dzieci nie gapią się w smartfony, tylko słuchają opowieści i zadają pytania. Tym bardziej z radością byliśmy oprowadzani i obdarowywani wiedzą.  Ostatnia Panią przewodnik, która tego dnia mogła się podzielić swoją pasją chronienia przyrody i dzielenia się i wiedzą o niej , była młoda pani, przy jeziorku polodowcowym Kociołek. Przywitała nas krzyżówką którą mieliśmy rozwiązać razem z dziećmi. Potem pokazała nam największe drzewo w parkowym lesie, zrobiliśmy sobie razem pamiątkowe zdjęcie i wróciliśmy na parking na Osowej górze aby tam zakończyć nasz uroczy spacer i pożegnać się z naszymi przewodnikami.

Dodam jeszcze tylko że, to co mnie jako rodzica zachwyca w czasie tych wędrówek , to to, że sama się dużo uczę, a najbardziej chyba cieszy obserwowania zaangażowania dzieci i ich radość bycia w przyrodzie. Mimo zmęczenia i wysiłku nasze dzieci są szczęśliwe, a my pełni optymizmu i wiary, że nie będą to dzieci smartfonów w przyszłości. Nie będą to też pewnie dzieci lasu, ale daj Boże, zachowają jakiś balans w tym nowoczesnym zwariowanym świecie. Bo na pewno będą wiedziały gdzie wrócić, żeby tą człowieczą równowagę odzyskać…..Po prostu na szlak.

Wypalanki na zakończenie dnia

Na koniec dnia czekało nas jeszcze tradycyjne spotkanie przy ogniu Safari w tak pięknym miejscu, że chciałoby się tam jeszcze wracać i wracać. Główny leśniczy WPN przygotował dla nas ognisko nad rzeką na terenie specjalnego miejsca integracyjnego WPN. Było tam cudownie. Opowieści Krystiana, dzieci w długiej kolejce do odebrania łaponaklejek do swoich paszportów, nagrody od Krzysia Skrockiego z Pakera za zdobycie kolejnych parków, kiełbaski spadające do ognia, wspólne rozmowy,  zdjęcia i smutek rozstania.

Następuje przerwa techniczna. Nasz Dzikobus Toyota wypożyczony nam od Sponsora, musi jechać na kontrolę techniczną do Warszawy, a reszta załogi wpadnie na dwa dni do domu aby się przepakować, przeprać i wyruszyć w dalszą drogę naszej ekspedycji uzupełniającej. Przed nami jeszcze 4 parki i kulminacyjne spotkanie w Tatrzańskim Parku Narodowym. Odyseja na szczytach….Oj, tam będzie się dopiero działo…Będzie dzikOOOO!

Do zobaczenia PA PA, niezapomniana przygoda trwa!!!

 

Zobacz refleksje innych rodzin

Refleksja rodziny Łuszczaków z Wielkopolskiego PN

Rodzina Łuszczaków

Refleksja rodziny Czajek z Wielkopolskiego PN

Rodzina Czajek

Filmy
Zobacz filmy
Refleksje
Zobacz refleksje
Podcasty
Zobacz podcasty
Twórczość
Zobacz twórczość

Kontakt

Chcesz przeżyć przygodę?
Skontaktuj się z nami!

tel: +48 509 818 228 email: biuroprasowe@dzikaodyseja.pl

Formularz kontaktowy