Refleksja rodziny Łuszczaków z Wielkopolskiego PN
Dziennik wypraw
Safari po północnych rejonach dzikiego królestwa.
Po opuszczeniu Parku Narodowego Bory Tucholskie udaliśmy się do Wielkopolskiego Parku Narodowego. Stwierdziliśmy, że także tym razem zatrzymamy się gdzieś w drodze. Wybór padł na Gniezno. Wykorzystaliśmy okazję, aby pokazać dzieciom pierwszą stolicę naszego kraju, o której czytali w podręcznikach. Odwiedziliśmy także Katedrę i grób św. Wojciecha. Do naszej terenowej bazy dojechaliśmy wieczorem, więc zwiedzanie Parku zostawiliśmy na kolejny dzień.
Z informacji przekazanych od pracowników Parku, zapowiadał się bardzo intensywny czas. Tak też było. Zostaliśmy przydzieleni do grupy Lilli, a nasza wyprawa rozpoczynała się przy Szwedzkich Górach, czyli specyficznych wzniesieniach ukształtowanych przez lodowiec, zwanych Ozami. Dowiedzieliśmy się jak dokładnie Ozy się tworzyły, a także skąd pochodzi ich nazwa.
Kolejnym naszym przystankiem było ukryte pośród drzew, również utworzone przez lodowiec, jeziorko Kociołek. Na miejscu czekało na nas wyzwanie w postaci krzyżówki. Dowiedzieliśmy się też, że jeziorko powstało w wyniku zjawiska zwanego meromiksją. Podziwialiśmy także pomnik przyrody, kilkusetletni dąb.
Następnie udaliśmy się do Muzeum Przyrodniczego Parku, które mieści się w Pałacu nad Jeziorem Góreckim. W muzeum znajdują się ekspozycje przyrodnicze o roślinach i zwierzętach, które można spotkać w Parku. Jest także przepiękne akwarium, w którym oprócz ryb można podejrzeć raki. Potem jeszcze wysłuchaliśmy historii o ruinach zamku z wyspy położonej na Jeziorze Góreckim, obecnie zamieszkanej tylko przez kormorany.
Ostatnim naszym wyzwaniem był spacer przez las, wzdłuż brzegu Jeziora Góreckiego, na drugi jego kraniec. Wyprawa była bardzo przyjemna, zwłaszcza w tak upalny dzień. Po drodze można było wdrapać się na ogromne głazy narzutowe.
Po zdobyciu wszystkich baz udaliśmy się na Ogień Safari, aby wysłuchać kolejnej części opowieści o Małym Pupu i porozmawiać o naszych wrażeniach z innymi uczestnikami Dzikiej Odysei.
Jeszcze tego samego wieczoru wróciliśmy do domu.
Pozdrawiamy









