Refleksja rodziny Nowickich z Tatrzańskiego PN

Dziennik wypraw

Ostatnia Dzikoodysejowa wyprawa do Tatrzańskiego Parku Narodowego z rodziną Nowickich

Jechać, nie jechać, jechać, nie jechać… Nie jechać! A może jednak…
Jest drugi tydzień lipca. Tradycyjnie spędzamy (to znaczy ja z dziećmi, mamą i
dojeżdżającym tatą) pierwszy miesiąc wakacji na Mazurach, pod namiotem, na bindudze
nad J. Nidzkim. Trochę daleko stąd do Poronina, który ma się stać ostatnim punktem
dzikoodysejowej podroży po Polskich Parkach Narodowych. Samochód musielibyśmy
zostawić na polu namiotowym, bo stanowi jedyne w miarę bezpieczne schronienie dla
moich rodziców i bratowej, w razie gwałtownej burzy, czy silnego wiatru. A to oznacza, że
potrzebny nam ktoś, kto podwiezie nas i nasze załadowane biwakowym ekwipunkiem
plecaki, ok. 17 km do Rozóg (niestety nikt z naszej rodziny na bindudze, nie jest kierowcą;
tylko ja wyjątkowo wyłącznie w tych okolicach :)), żebyśmy stamtąd dostali się PKS em do
Warszawy i dalej z Wojtkiem samochodem do Poronina. Trochę to skomplikowane. A
może los postawił przed nami ostatnie dzikoodysejowe wyzwanie? Udało nam się
odwiedzić wszystkie Parki przez 22 miesiące. Mielibyśmy poddać się przed ostatnim? Nie
ma mowy!
I tu dziękuję bindugowym znajomym, którzy trzymali kciuki za nasze ekspedycje i
pomogli dojechać do Rozóg, a potem wrócić z Rozóg nad jezioro na pole namiotowe.
Witojcie piknie w Poroninie! Na camping „Ogród” docieramy koło północy. Dzieci
zmęczone zasypiają jeszcze w samochodzie. Rozstawiam z Wojtkiem namiociki i wszyscy
chowamy się w swoich śpiworach.
16.07(piątek) – wczesna pobudka. Dzisiaj rodziny biorące udział w Dzikiej Odysei,
podzielone na dwie grupy, spotkają się z przewodnikiem po Tatrzańskim Parku
Narodowym. Mamy dotrzeć na Polanę Olczyską. Wybieramy szlak zielony prowadzący
obok przycupniętej pokaźnej rozmiarami skały, która skojarzyła nam się z wyjącym
owczarkiem podhalańskim. Może to pies Śpiącego Rycerza (Giewontu), którego widać w
oddali? Według legendy ma zbudzić się, kiedy Polska będzie zagrożona. Na razie nie
dostrzegliśmy żadnego ruchu. Możemy więc spokojnie wspinać się dalej, na skalisty
szczyt przypominający od północno- zachodniej strony kształt nosa, stąd jego nazwa
Nosal (1206 m n.p.m), dalej przez Nosalową Przełęcz i żółtym szlakiem na Olczyską
Polanę. W okolicach pięknego górskiego Olczyskiego Potoku wpadamy na dwie inne
rodziny z ekspedycji i już razem docieramy na miejsce spotkania z przewodnikiem, na
Polanę pod Kopieńcem Wielkim.
Po niezwykle barwnych opowieściach o Tatrzańskim Parku Narodowym i jego
czworonożnych brunatnych, włochatych mieszkańcach, zdobywamy razem szczyt
Kopieńca Wielkiego (1328 m n.p.m) i schodzimy przez Dolinę Olczyską do Jaszczurówki.
Nad nami pojawiają się niepokojące chmury, zwiastujące zmianę pogody.
Wieczorem przy Ogniu Safari zjawia się niesamowity gość, ubrany w tradycyjny
podhalański strój. P. Bartek Koszarek – dyrektor Domu Ludowego w Bukowinie
Tatrzańskiej, podhalańską gwarą opowiada o instrumentach muzycznych tu używanych,
takich jak piszczałki, dudy, złóbcoki i zaczarowuje swoimi krótkimi koncertami dzieci.
Słuchają uważnie, niektóre z otwartymi buziami…
17.07(sobota) to dzień pełen wrażeń. Zaczyna się dla naszej rodziny bardzo
wcześnie. Wyruszamy na tatrzańskie szlaki wysoko w góry. Początkowo idziemy w
chmurach: wokół gdzie nie spojrzeć, białe mleko. Przychodzą momenty, kiedy wiatr
rozwiewa je na chwilę. Wtedy, jak po odsłonięciu kurtyny w teatrze ukazuje nam się inny
świat, przekrój przez wszystkie piętra roślinności: pod stopami skaliste turnie, poniżej hale
z podhalańskimi łąkami, kosodrzewina, a jeszcze niżej las. W wodach jeziorek
przeglądają się tatrzańskie szczyty. A chmury? Wirują w tańcu, raz lekko i delikatnie jak
primabaleriny, to znowu kłębią się groźnie, na powrót zasnuwając wszystko białą zasłoną.
Tylko patrzeć, podziwiać i robić: Łał!
Prognozy pogody na dzisiaj nie są zbyt pewne, dlatego na szlakach nie ma za wielu
turystów, co tutaj w Tatrzańskim Parku Narodowym, w okresie wakacyjnym, nie często się
zdarza. A jest idealnie. Nie za gorąco, sucho. W sam raz na wycieczkę w góry. Oglądamy
widoki z Przełęczy Zawrat (2159 m n.p.m), wdrapujemy się na Świnicę (2301 m n.p.m),
odwiedzamy Kasprowy Wierch (1987 m n.p.m), schronisko „Murowaniec” na Hali
Gąsienicowej, Czarny Staw Gąsienicowy. Trzeba cały czas być ostrożnym i uważnym.
Gdzieniegdzie, przy bezpiecznym przemieszczaniu pomagają nam łańcuchy
przytwierdzone do skał, których można się przytrzymać. Maciek uwielbia takie wysokie
skaliste góry. Ania nie lubi monotonnych tras, dlatego tutaj humor jej dopisuje.
– Ale gdzie się podziały kozice? Nawet nie zdążam dokończyć na głos tego pytania, kiedy
Ania szturchając mnie, wyciąga palec w bok, w górę. -Tam! Mama! Zobacz, kozica! I
rzeczywiście: dorosła samotna (podejrzewam, że to samiec – cap) mieszkanka
tatrzańskich hal, z niesamowitą gracją porusza się wśród skał, około 10m od nas. Za
chwilę bryka i skacze jak…kozica. A wiecie kogo wypatrzyliśmy w sierpniu tego roku na
zboczu Bystrej w TPN? Zajadającego jagody niedźwiedzia brunatnego!
Na pole namiotowe wracamy bardzo zmęczeni, głównie z obolałymi stopami, ale
nie mamy czasu na odpoczynek. Szybka zmiana ubioru na specjalne koszulki
„dzikoodysejowe”i samochodem docieramy chwilę po 17-ej, do Domu Ludowego w
Bukowinie Tatrzańskiej. Tutaj nastąpi oficjalne zakończenie Rodzinnej Ekspedycji
Pionierów po Polskich Parkach Narodowych. Ale ten czas leci. Gdzie mu się tak spieszy?
Jeszcze na początku maja myślałam, że nie uda nam się zrealizować planu i odwiedzić
wszystkie 23 Parki Narodowe w 23 miesiące. Ale się udało…
Bardzo nie lubię pożegnań. Wiem, że powinnam mówić sobie, że to dopiero
początek, wszystko przed nami, Odyseja się nigdy nie skończy… Ale dla mnie to nie do
końca prawda i choć staram się jak mogę znaleźć plusy w zakończeniu naszych
wspólnych wypraw i spotkań, nie bardzo mi to wychodzi. Słuchając śpiewu góralskiego
dziecięcego zespołu, przenoszę się z powrotem na tatrzańskie turnie, patrzę na góry,
doliny, oddycham rześkim powietrzem, wędruję szlakiem na Połoniny, wspinam się na
Trzy Korony, Watkową, docieram do schroniska pod Turbaczem. Za chwilę zejdę na
niziny…
Wracam znowu w Tatry. Po skończonej uroczystości, pełnej muzyki, tańca,
wzruszeń, podsumowań i podziękowań, udajemy się wszyscy na posiady do szałasu przy
pensjonacie Matuska, a potem na ostatni nocleg w namiocie w Poroninie w Tatrzańskim
Parku Narodowym.
Dziękujemy Anito, za wspaniałą organizację pobytu w TPN!
Jeszcze raz dziękujemy Krystianie, za cudowną przygodę!
Dziękujemy Aneto za uśmiech i ciepło!
Dziękujemy Januszu za ciężką pracę i humor!
Dziękujemy Krzysztofie, za dodatkową motywację dla naszych dzieci i miłe
pogawędki!
Dziękujemy wszystkim Rodzinom za niezapomniane wspólne chwile!
A przede wszystkim, dziękujemy wszystkim Pracownikom Polskich Parków
Narodowych za ciepłe przyjęcia, wspaniałe wyprawy i przekazaną wiedzę.
Ostańcie z Bogiem.

Zobacz refleksje innych rodzin

Refleksja rodziny Czajek z Tatrzańskiego PN

Rodzina Czajek

Refleksja rodziny Łuszczaków z Tatrzańskiego PN

Rodzina Łuszczaków

Rodzina Łodzińskich w Tatrzańskim PN

Skarbiec Rodzinnych Wspomnień

Filmy
Zobacz filmy
Refleksje
Zobacz refleksje
Podcasty
Zobacz podcasty
Twórczość
Zobacz twórczość

Kontakt

Chcesz przeżyć przygodę?
Skontaktuj się z nami!

tel: +48 509 818 228 email: biuroprasowe@dzikaodyseja.pl

Formularz kontaktowy