Refleksja rodziny Czajek z Narwiańskiego PN

Dziennik wypraw

Czajki w Narwiańskim Parku Narodowym

Do Narwiańskiego Parku Narodowego wybraliśmy się kamperem pożyczonym od dziadków. To była nasza pierwsza rodzinna wyprawa kamperem i mieliśmy lekką tremę związaną z prowadzeniem tak dużego samochodu. Jednak trasa z Warszawy do Kurowa zdecydowanie wspiera takie eksperymenty i przed południem zaparkowaliśmy przed siedzibą Narwiańskiego Parku Narodowego. Po upewnieniu się, że będziemy mogli przenocować na polu biwakowym przy wejściu na Kładkę wśród Bagien, wybraliśmy się do Waniewa, aby przejść przez narwiańskie rozlewiska Waniewsko – Śliwnowską kładką.

Przygotowując się do wyjazdu oczywiście sprawdziliśmy prognozę pogody i byliśmy mentalnie przygotowani na chłód i deszcz. Dlatego z wielką radością powitaliśmy słońce i białe obłoczki sunące po niebieskim niebie. Takie niebo pięknie komponuje się z rozlewiskami i dalekim horyzontem.

Kładka zapewniła atrakcje szczególnie dzieciom, które po prostu oniemiały ze szczęścia na widok tratw, którymi należało przeprawić się na drugi brzeg w miejscach, gdzie odnogi Narwi były szersze i głębsze. Staraliśmy się mocno zagryzać zęby i nie powtarzać ciągle “Uważaj, bo wpadniesz” i dać dzieciom samodzielnie ciągnąć za liny i łańcuchy wprawiające tratwy w ruch.

Długość kładki wynosi niewiele ponad kilometr, więc na nasze standardy to był króciótki spacer. Wspięliśmy się na wszystkie mijane wieże widokowe. Widzieliśmy mnóstwo jaskółek, łabędzie, kilka gęsi i na koniec udało nam się też dostrzec błotniaka stawowego.

Po spacerze wróciliśmy do Kurowa, gdzie po dokonaniu opłaty za pobyt na polu przez internet (bardzo wygodna opcja), rozbiliśmy nasze małe obozowisko.

Najwyraźniej pracownicy parku robili porządki wiosenne na terenie siedziby parku bo na środku pola namiotowego leżała olbrzymia sterta drewna. Bardzo sympatyczny pracownik parku powiedział nam, że możemy swobodnie z niego korzystać i już niedługo rozpaliliśmy swoje pierwsze w tym roku ognisko. Cudownie było grzać się w jego cieple, zwłaszcza, że temperatura na zewnątrz była jednak zbyt niska, żeby tak po prostu siedzieć na dworze. Dzięki temu, że byliśmy jedynymi gośćmi na polu biwakowym, dzieci mogły się swobodnie bawić, puszczając wodze wyobraźni, a my nie martwiliśmy się, że komuś możemy przeszkadzać. W międzyczasie wypatrzyliśmy krążące nad bagnami dwa błotniaki stawowe i podziwialiśmy zachód słońca nad rozlewiskami z Kładki nad Bagnami. Ognisko pozwoliło nam korzystać ze świeżego powietrza do późnego wieczora i grzejąc się przy dogasającym żarze podziwialiśmy jasno świecący księżyc.

W nocy temperatura spadła poniżej zera, cieszyliśmy się więc z piecyka ogrzewającego naszego kamperka. Rano przywitało nas piękne słońca, które grzało tak mocno, że już o 9 mogliśmy zjeść śniadanie na świeżym powietrzu.

Narwiański Park Narodowy zapamiętam głównie dzięki temu, że nie mieliśmy poczucia, że musimy zobaczyć jak najwięcej w jak najkrótszym czasie starając się wycisnąć z weekendu tak dużo jak się da. Spędziliśmy czas w duchu “slow”, odpoczywając i ciesząc się pięknymi widokami na wyciągnięcie ręki. Ten park również trafia na naszą listę miejsc, gdzie wrócimy, zwłaszcza, że jego bliskość sprawia, że jest idealnym miejscem na weekendowy wypad za miasto, aby odłączyć się od codziennego pośpiechu i przełączyć w inny tryb. Za następnym razem obejrzymy rozlewiska z perspektywy rzeki podczas spływu kajakiem.

Zobacz refleksje innych rodzin

Refleksja rodziny Łuszczaków z Narwiańskiego PN

Rodzina Łuszczaków

Refleksja rodziny Łodzińskich z Narwiańskiego PN

Skarbiec Rodzinnych Wspomnień

Refleksja rodziny Nowickich z Narwiańskiego PN

Rodzina Nowickich

Filmy
Zobacz filmy
Refleksje
Zobacz refleksje
Podcasty
Zobacz podcasty
Twórczość
Zobacz twórczość

Kontakt

Chcesz przeżyć przygodę?
Skontaktuj się z nami!

tel: +48 509 818 228 email: biuroprasowe@dzikaodyseja.pl

Formularz kontaktowy