Rodzina Łodzińskich W Biebrzańskim PN

Dziennik wypraw

Rodzina Łodzińskich W Biebrzańskim PN

Wizyta w Biebrzańskim Parku Narodowym pomyślana została jako część większej wyprawy która w zamyśle naszego organizatora miała być nadrobieniem parków, których nie dało się odwiedzić przez szalejącą pandemię koronawirusa.

W pewien sierpniowy wieczór wyruszyliśmy w drogę na wschód, w kierunku rozlewisk rzeki Biebrzy.  Wieczorem, w zachodzącym słońcu, znaleźliśmy między łąkami, daleko oddalone od dróg asfaltowych miejsce naszej bazy- czyli domek na końcu świata z uroczym polem campingowym.

Kilka zagród z wysoką wieżą widokową pośrodku. Pierwsza noc okazała się dla nas sprawdzianem naszych sprzętów biwakowych. Ja byłam słabo przygotowana. Mój nowy śpiwór kupiony w drodze na wyprawę nie wytrzymał próby niskiej temperatury, co w kolejnych dniach przypłaciłam przeziębieniem.

Pierwszego dnia naszej przygody spotkaliśmy się tradycyjnie ze strażnikami Parku, którzy opowiedzieli nam o wyjątkowym projekcie- lecznicy dla dzikich zwierząt i ośrodku rehabilitacyjnym. Pokazali nam zdjęcie małych jeży dokarmianych kozim mlekiem , ptaszków uratowanych , leczonych bocianich skrzydeł, czy koników odratowanych w wypadku. Dzieci zachwycone były troską i miłością z jaką pracownicy Parku opowiadali o swoich podopiecznych. Po naszym spotkaniu zaproszeni zostaliśmy na spacer szlakiem. Szczęśliwie tego dnia, z powodu silnego wiatru nie było aż tyle towarzyszących nam komarów na szlaku. Na co dzień ilość tych owadów skutecznie odstrasza większe ilości turystów z terenu Parku. BPN jest największym Parkiem w Polsce, ale za to najmniej nawiedzanym przez turystów. I całe nasze szczęście. Cisza i totalna dzikość były dla nas wyjątkowym zaproszeniem do poznawania tego niesamowitego terenu.

Łoś o świcie

Już pierwszego dnia rano wybiegliśmy na wieżę widokową aby podziwiać wschód słońca. Nagle na łące niedaleko przed nami dostrzegliśmy króla puszczy- łosia. Zaraz pojawił się drugi kolega- majestatycznie spacerujący wśród błotnej łąki. Oczywiście była wielka radość, zdjęcia- nagroda za wczesne wstanie –  „Kto wcześnie wstaje, temu Pan Bóg daje” jak mówi ludowe przysłowie.

Doktorat z łąki

Tego samego dnia poznaliśmy wyjątkowych  ludzi- miłośników i opiekunów tego królestwa. Panowie strażnicy oprowadzali nas po jednej ze ścieżek edukacyjnych. Piękne opowieści o stworzeniach latających, żukach, chrabąszczach- to dar spotkania z naszym przewodnikiem-Panem Cezarym.

Doktoryzował się z chrząszczy, a czas swoich badań terenowych spędził na biebrzańskich łąkach.

Cóż za niezwykły świat….Pasjonata z sitkiem do łapania owadów – taki ktoś zatrzymuje się w miejscu na które my nie zwrócilibyśmy uwagi, i widzi rzeczy, których my byśmy nie zauważyli. Opowieści o znaczeniu kolorów ubarwienia u żuczków były niesamowite i pozostaną nam na długo w pamięci.

To właśnie kontakt z takimi niezwykłymi ludźmi jest jednym z największych darów naszej Dzikiej Odyseji.

Wieczorem czekał na nas ogień safari, czyli cudowne opowieści o afrykańskich przygodach naszego  organizatora i głównego przewodnika po krainie polskich parków narodowych- czyli Krystiana -kapitana okrętu naszej rodzinnej wyprawy.

Na pływającym Domu

Drugiego dnia naszego pobytu w BPN wraz z naszym dzikim organizatorem wyruszyliśmy na rejs rzeką Biebrzą płynącymi tratwami. To nie były zwykłe tratwy…te tratwy przypominały pływający domek letniskowy. Takie powolne spływanie leniwym nurtem rzeki okazało się doskonałym wypoczynkiem i relaksem w upalny sierpniowy dzień . Temperatura na brzegu była nie do zniesienia, a na wodzie było wprost cudownie. Chłopaki byli wniebowzięci obserwując ryby w przejrzystej wodzie.

Własnym szlakiem

To, co najbardziej lubię w tej przygodzie, to magiczne chwile o świcie w samotności i na własnym szlaku. Kiedy jeszcze wszyscy śpią. Ubieram buty biegowe i lecę w teren. Dzisiaj na wylocie z bazy spotkałam trzy bociany na gnieździe. Trochę dalej mały lisek przebiegł mi drogę. Na polu stado koników ucieszyło moje oko a trochę dalej, duża para żurawi zaskoczyła mnie swoją obecnością kiedy wybiegłam z lasu. Mgły osiadły, wyszło słoneczko. Złoty kolor oświetlił piękne łąki skoszonych łanów i zrobiło mi się smutno, że trzeba dzisiaj wyjeżdżać….Chciałoby się tutaj zostać i nacieszyć tym pięknem co dopiero odkrytego terenu….

Ale przed nami kolejny park narodowy, którego nie udało nam się odwiedzić w czasie pandemii…Dlatego teraz korzystając z wakacyjnego czasu, Krystian zaplanował nam dłuższe tournee po kilku parkach, których nie udało nam się odwiedzić w czasie zamknięcia w domach z powodu pandemii.

Pozdrawiam,

Anita Łodzińska

 

Zobacz refleksje innych rodzin

Rodzina Karczów w Biebrzańskim PN

Skarbiec Rodzinnych Wspomnień

Refleksja rodziny Nowickich z Biebrzańskiego PN

Rodzina Nowickich

Refleksja rodziny Czajek z Biebrzańskiego PN

Rodzina Czajek

Filmy
Zobacz filmy
Refleksje
Zobacz refleksje
Podcasty
Zobacz podcasty
Twórczość
Zobacz twórczość

Kontakt

Chcesz przeżyć przygodę?
Skontaktuj się z nami!

tel: +48 509 818 228 email: biuroprasowe@dzikaodyseja.pl

Formularz kontaktowy