Rodzina Hyży w PN Ujście Warty
Dziennik wypraw
Rodzina Hyży w PN Ujście Warty
Park Narodowy Ujście Warty odwiedzaliśmy pierwszy raz. Choć w tej części Polski bywamy bardzo często, do Parku nie udało nam się do tej pory zawitać. Przygotowując się do wyjazdu musieliśmy się najpierw zorientować jak dzika będzie kolejna przygoda. Tym razem ekwipunek naszej dwulatki został już przygotowany z dużym wyprzedzeniem. Chociaż jak się później okazało, znów nie uniknęliśmy wpadek! Z uwagi na zobowiązania zawodowe z Krakowa wyjechaliśmy późnym wieczorem. Skłamalibyśmy, gdybyśmy powiedzieli że jechaliśmy z radością i entuzjazmem. Po tygodniu pracy skończonym o godzinie 19, ostatnie na co mieliśmy ochotę to 6 godzinna podróż samochodem z marudzącymi dzieciakami. Jednak nie było nawet tak źle. Na szczęście dzieci dość szybko zasnęły. Zmęczeni, w środku nocy dotarliśmy do miejsca naszego noclegu. Wydawało nam się, że sobotnia pobudka będzie ciężkim przeżyciem (nasze dzieci to wyjątkowe śpiochy, podobnie jak ich rodzice). Jednak kolejna dzika wyprawa postawiła je na nogi bladym świtem, a motywacji i zapału nie brakowało. Przy śniadaniu spotkaliśmy dziką rodzinę, która tak samo jak my bierze udział w projekcie, więc od razu zrobiło się weselej. Uzbrojeni w dobre humory, razem udaliśmy się do siedziby Dyrekcji Parku Narodowego Ujście Warty. Jak zwykle nie udało się uniknąć spóźnienia, ale cóż … Dotarliśmy.
Po raz kolejny przywitała nas sala wypełniona po brzegi dziko zakręconymi rodzinami. Niektórych poznajemy z Pienińskiego Parku Narodowego. Krystian jak zwykle niezawodny! Opowiadał tak ciekawie, że Jego energia i zapał udzieliły się wszystkim. Śpiewaliśmy, graliśmy na bębnach, nawet najmłodsi słuchali z zaciekawieniem. Przyszedł czas na pamiątkowe zdjęcia. Zanim wyruszyliśmy grupowo do Parku udaliśmy się na wieżę widokową.
Po dotarciu do Parku Narodowego Ujście Waty przywitał nas krajobraz parku z mozaiką łąk, pastwisk, krowami…… i przeraźliwym wiatrem. Po raz kolejny okazało się, że nie jesteśmy przygotowani, albo że nie potrafimy wszystkiego przewidzieć J. Dobrze, że dzika rodzina z Łomianek przyszła z pomocą. Opatuleni w pożyczony koc, ruszyliśmy na spotkanie z przyrodą. Jeżeli chodzi o kwestie obserwacji dzikiego ptactwa, to jesteśmy zupełnymi laikami. Nie odróżniamy gęsi od kaczki, nie wspominając o świstunach, czajkach czy żurawiach. Mimo profesjonalnego sprzętu, który otrzymaliśmy od pracowników Parku Narodowego Ujście Warty, nasza wiedza jakoś niespecjalnie uległa poprawie. Nadal wiemy że ptak to ptak, a krowa to krowa. Lornetki za to stanowiły niesamowitą frajdę dla dzieciaków, a możliwość podglądania dzikiego ptactwa niezapomnianą lekcje przyrody. Pogoda trochę dała w kość, ale nie zniechęciło nas to specjalnie. Po przejściu Ścieżki Edukacyjnej i zakończeniu wspólnej wyprawy, postanowiliśmy że nasz dzień jeszcze się nie kończy. Wracając zatrzymaliśmy się przy kolejnej wieży widokowej. Przywitaliśmy się z olbrzymimi czajkami.
Cóż, gdyby nie Dzika Odyseja, pewnie nigdy nie zawitalibyśmy do Parku Narodowego Ujście Warty. Natomiast jest to zdecydowanie miejsce interesujące, a dla miłośników dzikiej przyrody wręcz raj na ziemi. Po takiej dawce wiedzy przyrodniczej, zmieniliśmy tematykę i ruszyliśmy podziwiać zabytki architektoniczne Frankfurtu nad Odrą.









