Refleksja rodziny Nowickich z Wolińskiego PN
Dziennik wypraw
Żubrze safari i błotna zabawa
-Dlaczego to tak daleko? Jest już ciemno ! Jestem zmęczony! Nie chce mi się prowadzić!- Tak było u nas w domu w piątek 31.01 koło godz. 16.30. -To może nie jedziemy? – pytam. -Chyba mamo żartujesz! Oczywiście, że jedziemy! – krzyczą dzieci. Jazda trwa około siedmiu godzin. W tym czasie zdążamy (nie piszę o Wojtku kierowcy, który dzielnie walczył ze zmęczeniem) ponudzić się, trochę zdrzemnąć, posłuchać radia, pouczyć do szkolnych sprawdzianów, zagrać na tablecie, a przede wszystkim poczytać. To już w naszej rodzinie tradycja: na długie trasy – latarka i … ciekawa dość gruba książka. Podział jest taki: ja czytam, reszta rodziny słucha… Po północy, docieramy na miejsce, do Międzyzdrojów na naszą kwaterę, znajdującą się blisko plaży, przy Alei Gwiazd.
Tego samego dnia (1.02) rano zwlekamy się z łóżek chwilę po 7.00, aby dotrzeć do Muzeum Przyrodniczego WPN na specjalnie przygotowany przez pracowników muzeum, program dla rodzin biorących udział w „Dzikiej Odysei”. Warto! Dużo lepiej ogląda się różne eksponaty, gdy ktoś o nich ciekawie opowiada. Pani przewodnik zaprasza dzieci do własnoręcznego wykonania ekozwierzaków – cudaków. Ani szyszkowy dzięcioł ciągle stoi w domu na parapecie, a Maćka żołędziowy hamburger dla chodzikołesia… gdzieś zniknął. Czyżby został przez niego potajemnie zjedzony?
Na tradycyjnym spotkaniu z P. Krystianem i uczestnikami „Dzikiej Odysei” pojawia się rodzina, która opowiada o swoich wyprawach do wszystkich Parków Narodowych w Polsce.
Czas na wycieczkę w teren. Tym razem jest to Zagroda Pokazowa Żubrów, gdzie nie tylko zajęto się hodowlą tych ogromnych ssaków, ale i rehabilitacją zwierząt leśnych, takich jak sarny, jelenie, bieliki. Ten ostatni widnieje w logo WPN. Czas szybko mija przy obserwacji żubrów i słuchaniu opowiadań i zabawnych anegdot na ich temat. Największy samiec w stadzie, o imieniu Poznaniak, skuszony przysmakami podnosi się z ziemi i powolnym dostojnym krokiem zbliża się do paśnika. Widać, kto tu rządzi. Pozostałe żubry rozstępują się i wycofują robiąc miejsce swojemu przewodnikami stada.
W bardziej kameralnej grupie: z P. Krystianem i dwiema innymi rodzinami wędrujemy lasem bukowo – dębowo – sosnowym w stronę morza na punkt widokowy „Kawcza Góra” (61 m n.p.m.), znajdujący się na zboczu wzniesienia, nad samym klifem. Schodzimy na plażę. Jest ciepło, ok. 12 st. C (1 lutego!!!); nie ma dużego wiatru. Jeszcze kilka stopni więcej i zaczęłabym myśleć o kąpieli. Brniemy przez piach wzdłuż wybrzeża w kierunku cypelka do głazowiska zwanego Piastowskimi Głazami. Obserwujemy nurogęsi. Ania zbiera muszelki. Znajduje całkiem duży kawałek skamieniałego koralowca. Zaczyna się zabawa: budowanie w wodzie z kamieni pomostu do większego głazu, malowanie twarzy i rąk błotnistą gliną, układanie na piasku z kamyczków napisu:”Dzika Odyseja”, robienie jak największego „plum” i błotnistego rozbryzgu po wrzuceniu skalnej bryły w miękką maź. Jeśli zapytalibyście Ani, który element wyprawy w WPN podobał Jej się najbardziej, to… właśnie będzie ten. Nie ma to jak zabawa w wodzie i błocie!