Refleksja rodziny Nowickich z Białowieskiego PN
Dziennik wypraw
Walentynki z wilkiem i żubrem w Białowieskim Parku Narodowym z rodziną Nowickich
W ten weekend według planu ekspedycji Dzikiej Odysei powinniśmy znaleźć się w
Magurskim Parku Narodowym. Zostały poluzowane warunkowo obostrzenia związane z
epidemią COVID – 19, otworzono hotele i inne miejsca noclegowe, więc teoretycznie
byłoby to możliwe. Jednak podjęta została decyzja, że jeśli nic się nie zmieni, wznowienie
wyjazdów „Dzikiej Odysei” nastąpi w przyszłym miesiącu, czyli w marcu. Mam nadzieję,
że się uda. Już trochę tęsknimy za wspólnymi wyjazdami…
W Polsce w tym roku wyjątkowo mroźna i śnieżna zima. Wyjazd na narty zjazdówki
przełożyliśmy na przyszły sezon. Podobno na najbliższy weekend większość miejsc
noclegowych w górach została zarezerwowana. Wyciągi zostaną otwarte i podejrzewam,
że na stokach będą tłumy ludzi.
A może też gdzieś pojechać? Na przykład do Białowieży. Zima jest tam równie piękna, a
dzieci mogłyby pierwszy raz spróbować swoich sił na nartach biegowych. Byłoby to
równocześnie uzupełnienie naszej ekspedycji po Parkach Narodowych. W Białowieskim
Parku Narodowym mieliśmy być wszyscy w styczniu. Z wiadomych przyczyn, nie wyszło.
Cały tydzień trwały przygotowania: rezerwacja noclegu, zaplanowanie wycieczek i
związane z tym zakupienie biletów, zamówienie przewodnika, rezerwacja biegówek. Ze
względu na pandemię, liczba osób o jednej porze w jednym miejscu jest mocno
ograniczona, dlatego o wszystkim trzeba pomyśleć wcześniej.
Do Białowieży wyjeżdżamy w piątek 12.02 wieczorem. Witają nas wysokie zaspy
na poboczach, cisza i spokój.
13.02 – wczesna pobudka, szybkie śniadanie, kanapki na drogę i herbata do
termosu. Ok. 12 st. C mrozu. Przed ósmą jesteśmy już umówieni z Panią Przewodnik, z
którą wyruszamy na 3-godzinną wycieczkę do Rezerwatu Ścisłego – najbardziej znanego
w świecie i najstarszego fragmentu Puszczy Białowieskiej, wpisanego na listę Światowego
dziedzictwa UNESCO. Najpierw przez Park Pałacowy, potem wkraczamy przez starą
bramę (1930 r.) do rezerwatu – do serca Puszczy. Chronione są tu wszystkie elementy
przyrody. Rośnie las naturalny, czyli taki, który nie został posadzony przez człowieka i
rozwija się bez jego ingerencji. Spotykamy tu wiele gatunków drzew różnowiekowych.
Olbrzymie kilkusetletnie nie są tu rzadkością. Wiele z nich już obumarło. Z
zainteresowaniem słuchamy opowieści o faunie i florze na tym terenie. Gdzieś wysoko
dzięcioł stuka w drzewo. W okół mnóstwo śniegu. My idziemy specjalnie przygotowaną dla
turystów drewnianą kładką lub szeroką drogą. Dochodzimy do Dębu Bartnego (400–450
lat), w którym w barci, dziś już zarośniętej, hodował pszczoły białowieski bartnik. Do Dębu
Jagiełły niestety nie można dotrzeć. Ścieżka została tymczasowo zamknięta,
najprawdopodobniej ze względu na dużą ilość ciężkiego śniegu, zalegającego na
drzewach. Maćkowi zaczynają marznąć stopy, Wojtkowi też robi się rześko. Nie wieje, ale i
nie ma słońca. Chmury zwiastują ponowne opady śniegu.
Na godzinę 11.20 mamy wykupione wejście do bardzo ciekawego Muzeum
Przyrodniczo – Leśnego BPN. Oprowadza nas Pani Krystyna Czubówna, nagrana na
audiobooka. Na wystawie czasowej mamy okazję popodziwiać piękne zdjęcia z różnych
Polskich Parków Narodowych.
Po obiedzie wypożyczamy dla dzieci narty biegowe i około 15-ej ruszamy szlakiem
narciarstwa biegowego skrajem Parku. Sypie śnieg. Maciek od razu zapałał miłością do
nart. Ani, jak w większości takich sytuacji, gdzie robi coś pierwszy raz, potrzeba więcej
czasu na przekonanie się do biegówek. Początkowo kijki przeszkadzają, narty się
zjeżdżają i krzyżują i ciężko jest wstać ze śniegu po wywrotce. Ania musi wykazać się
dużą determinacją, a pozostali dużą cierpliwością, żeby kontynuować wycieczkę.
Dojeżdżamy do mniej więcej połowy naszej trasy, według mapy miejsca zamieszkania
biolożki prof. S. Kossak. Zmierzcha. Za chwilę jazdę kontynuujemy już z czołówkami. Moje
stare narty zaczynają ulegać biodegradacji: odklejają się ślizgi. Na jeden, bardziej
potrzebujący pomocy, Wojtek stosuje wstążeczkę z kokardką :). Muszę tylko pamiętać,
żeby nie odrywać ich od podłoża, a to niełatwe. Przy samochodzie okazuje się, że jeden
odkleił się całkowicie. To dlatego od jakiegoś czasu miałam wrażenie, ze jedna narta jest
jakaś tempa. Za to Ania, pod wpływem adrenaliny, której poziom wzrósł w ciemnym lesie,
a dodatkowo po rozpoznaniu na śniegu tropów wilka, dojechała do parkingu prawie jak
zawodowa narciarka biegowa.
To był wyczerpujący dzień, ale Maćkowi jeszcze mało. Koło 20-ej wyciąga mnie z
kwatery na spacer w stronę wieży widokowej nad Narewką. Dzisiaj Pani Przewodnik
mówiła, że kręci się w okolicy samotna wilczyca i Maciek ma nadzieję ją zobaczyć. I
wiecie co? Kiedy stojąc na wieży, ja fotografuję widoczną w oddali, pięknie oświetloną
cerkiew Św. Mikołaja w Białowieży, Maciek kątem oka zauważa zwierzę, które przebiega
przez drogę, wbiega w krzaki i wzdłuż Narewki podąża w stronę lasu. To była ona!
Wilczyca! Widzę ją, ale niestety nie zdążam utrwalić na zdjęciu. Maciek na swojej komórce
nagrywa czarną rozmazaną kropkę. Tropy pod wieżą potwierdzają nasze przypuszczenia.
Już niedziela 14.02. Wstaję z Maćkiem rano, żeby jeszcze przed oddaniem
biegówek, wykorzystać je na godzinną wycieczkę. Ja bez jednego ślizgu, a wstążeczka z
kokardką ląduje na drugiej narcie. Może jazda nie jest zbyt komfortowa, ale się da.
Wczoraj się nie udało, więc dzisiaj mamy zamiar wytropić żubra. Wcześniej jeszcze
podjeżdżamy pod cerkiew w Białowieży. Akurat odprawia się nabożeństwo. Po wsi roznosi
się przepiękny śpiew cerkiewnego zespołu chóralnego. Na chwilę zaglądamy do środka,
aby pokazać dzieciom jedyny w Polsce ikonostas wykonany z chińskiej porcelany,
sprowadzony z Petersburga.
Zatrzymujemy się również w Starej Białowieży, żeby przejść się Szlakiem Dębów
Królewskich. Dopiero teraz człowiek zaczyna sobie uświadamiać, ilu władców Polski i
Litwy, przyjeżdżało tu na polowania. I że to paradoksalnie dzięki nim, przez tyle lat, teren
Puszczy Białowieskiej został nie tknięty przez człowieka.
Czarnym szlakiem, wchodząc po drodze na wieżę widokowa udajemy się do
Zimowej Ostoi Żubrów Kosy Most. Przez ostatni tydzień Maciek podpatrywał tu żubry online, twierdząc że cały czas kręcą się w pobliżu. Tym razem żubry postanowiły wybrać się
na poobiedni niedzielny spacer do lasu i choć czekaliśmy i wypatrywaliśmy ich przez
lornetkę, niestety nie mieliśmy okazji ich zobaczyć. I co teraz? Być w BPN i nie spotkać
żubra? Został nam pewniak: Rezerwat Pokazowy Żubrów. Tutaj będą na pewno. Są. Leżą
na śniegu, a z góry przysypuje je warstwa puchowych śnieżynek. Wyglądają już jak żubry
albinosy. Podobnie jak sarny, jelenie, łosie, dziki, wilki, koniki polskie,…
W okolicach Białowieży zostało jeszcze sporo do zobaczenia, ale niestety czas
goni. Chętnie pokazałabym dzieciom Miejsce Mocy, skansen, kładkę Żebra Żubra,
Hajnówkę, Zalew w Siemianówce… Z Wojtkiem mieliśmy już okazję trochę poznać te
tereny, jadąc rowerami Ścianą Wschodnią Polski, przyjeżdżając tu zimą na biegówki.
Wtedy chyba pierwszy raz widziałam żubra na wolności. Stał ogromny przed nami na
ścieżce, patrzył się, po czym powolnym krokiem wszedł do lasu i zniknął w puszczańskich
zaroślach…
Ps. 3 marca „nasza” wilczyca, którą spotkaliśmy w Białowieży została odłowiona przez
pracowników IBS PAN i BPN. Nie bała się ludzi, zagryzała psy pilnujące gospodarstw.
Umieszczono ją na obserwację w ośrodku rehabilitacji przy BPN. Jej zachowanie
sugeruje, że najprawdopodobniej została wychowana przez człowieka. Zamieszka w
ośrodku rehabilitacyjnym pod Koszalinem. Dostała własne imię: Gudrum.









