Refleksja rodziny Łuszczaków z Babiogórskiego PN
Dziennik wypraw
Safari po północnych rejonach dzikiego królestwa.
Do Zawoi, pod Babią Górą, zawitaliśmy październikowym wieczorem, aby dnia następnego, wraz z innymi uczestnikami ekspedycji spróbować ruszyć na szczyt.
Okazało się, że zgodnie z powszechnie panującą opinią, Babia Góra pokazała nam swe humorzaste oblicze. Od rana padał deszcz. Mimo to zgodnie z planem wyruszyliśmy wszyscy na wyprawę. Byliśmy przygotowani żeby zawrócić, gdyby dalsza droga była dla nas za trudna. Z przełęczy Krowiarki poszliśmy szlakiem do schroniska Markowe Szczawiny. W połowie drogi deszcz zamienił się w śnieg. Dla naszych dzieci była to ogromna atrakcja, bo na Mazowszu śnieg w takich ilościach widziany był ostatnio dwa lata wcześniej.
Mimo długiego marszu, pod schroniskiem natychmiast prawie wszystkie dzieci wzięły się za robienie bałwanów i bitwy śnieżne. Po chwilowym odpoczynku część rodziców ze starszymi dziećmi wyruszyła na Małą Babią Górę. Maluchy dalej harcowały w śniegu. Gdy tata z chłopcami wrócili wycieńczeni ze zdobytego szczytu, zjedli w schronisku ciepły posiłek i razem ruszyliśmy w drogę powrotną na nocleg.
Następnego dnia musieliśmy wrócić do domu, jednak najpierw wybraliśmy się jeszcze do skansenu, który okazał się być zamknięty. Jednak przy siedzibie dyrekcji Parku znaleźliśmy jeszcze wejście na krótką ścieżkę dydaktyczną, którą przeszliśmy.
Nie przypuszczaliśmy, że pomimo trudnych warunków atmosferycznych i tak krótkiego pobytu uda nam się cokolwiek zobaczyć. Jednak wyjechaliśmy z poczuciem pełnego wykorzystania czasu, no i w końcu pobawiliśmy się w śniegu.
Pozdrawiamy i do zobaczenia na szlaku









